
Ekstraligowy pokaz siły w Białymstoku. Legia Warszawa rozbija Hubala 6:1

Białostocka hala Hubala zwykle jest miejscem, gdzie gospodarze potrafią zaskoczyć najlepszych. W poniedziałkowy wieczór kibice liczyli właśnie na taką niespodziankę — w końcu do miasta przyjeżdżał aktualny mistrz Polski, Legia Warszawa. Atmosfera była gęsta od emocji a zapowiedzi mówiły o bardzo wyrównanym meczu. Tymczasem to, co wydarzyło się na korcie, było przede wszystkim pokazem siły drużyny z Warszawy!
Mocny początek i sygnał: przyjechaliśmy po zwycięstwo
Już pierwszy mecz dostarczył widzom ogromnych emocji. Debel mężczyzn Hubala zaczął od prowadzenia, wygrywając pierwszy set. Jednak Adrian Krawczyk i Szymon Ślepecki odpowiedzieli dokładnie tak, jak oczekuje się od mistrzów — spokojem, konsekwencją i pełną kontrolą w dwóch kolejnych partiach. Legia wyszła na prowadzenie, a ich triumf po trzysetowym boju był sygnałem wysłanym wprost do gospodarzy: „to my dziś dyktujemy warunki”.
Dominacja w grach podwójnych i pewność w singlach
Chwilę później na korcie pojawiły się zawodniczki występujące w deblu kobiet. Tym razem Legia nie pozostawiła żadnych wątpliwości. Duet Paulina Cybulska i Kaloyana Nalbantova grał szybko, precyzyjnie i niezwykle skutecznie, nie pozwalając rywalkom wejść na właściwe obroty. Drugi punkt dla wojskowych wpadł w zaledwie kilkanaście minut.
W singlu mężczyzn Dominik Kwinta zaprezentował zdecydowaną, dojrzałą grę. Każda wymiana była przemyślana, a jego przewaga rosła z akcją na akcję. Zwycięstwo w dwóch setach tylko umocniło Legię na prowadzeniu — 3:0 i coraz bliżej końcowego triumfu.
Hubal walczy, ale Legia jest o krok do przodu
Sporo dramaturgii przyniósł singiel kobiet numer dwa. Gospodyni meczu, pewnie wygrywając pierwszego seta, wywołała żywą reakcję publiczności — kibice zaczęli wierzyć, że to może być moment przełamania. Jednak Nalbantova, już drugi raz tego dnia, zaczęła odrabiać straty z chłodną głową. Punkt po punkcie budowała przewagę, aż ostatecznie odwróciła losy pojedynku i zapewniła Legii czwarty zwycięski punkt. To właśnie ta wygrana oficjalnie przesądziła zwycięstwo drużynowe.
W singlu mężczyzn numer dwa emocji również nie brakowało. Mateusz Golas po słabszym pierwszym secie opanował sytuację i rozegrał dwa bardzo solidne sety, zyskując przewagę w najważniejszych momentach. Jego zwycięstwo było piątym punktem dla Legii, która wyraźnie dominowała już w całym spotkaniu.
Gwiazda światowego formatu i honorowy punkt dla gospodarzy
W singlu kobiet numer jeden widzowie mogli podziwiać badminton na światowym poziomie. Yvonne Li, reprezentantka Niemiec, pokazała klasę i doświadczenie, nie pozostawiając złudzeń rywalce. Jej pewne zwycięstwo podniosło wynik do 6:0 – pokazując, jak szeroki i wyrównany skład ma w tym sezonie Legia.
Dopiero ostatni mecz dnia — mikst — przyniósł gospodarzom odrobinę radości. Po emocjonujących wymianach para Hubala wygrała w dwóch setach, zdobywając jedyny punkt dla białostockiej drużyny. Był to jednak tylko honorowy akcent, bo końcowy wynik 1:6 mówił wszystko.
Legia Warszawa po raz kolejny udowodniła, że jest drużyną kompletną — mocną w singlach, pewną w grach podwójnych i niezwykle odporną na presję wyjazdowego meczu. Choć trudno gra się w Białymstoku, mistrzowie pokazali dojrzałość i jakość, dzięki którym ponownie wracają do Warszawy z pełną pulą.
Wygrana 6:1 to nie tylko zdobyte punkty. To również jasny komunikat: Legioniści pewnie kroczą po kolejne mistrzostwo, a każdy kolejny mecz potwierdza, że ich forma zwyżkuje z tygodnia na tydzień.
Atmosfera, emocje i poziom sportowy sprawiły, że Białystok znów był świadkiem świetnego badmintonu — ale końcowe słowo należało do Legii.






