Początek marszu po mistrzostwo!

Pewny start mistrzów. Ekstraligowy sezon otwarty w wielkim stylu.

W chłodne, listopadowe popołudnie w hali w Józefosławiu kibice Legii Warszawa po raz pierwszy w tym sezonie zasiedli na trybunach w ekstraligowej rzeczywistości. Atmosfera od początku była gęsta od oczekiwań — w końcu to aktualni mistrzowie Polski wracają na ligowe boiska, a ich celem może być tylko jedno: obrona tytułu w nowych barwach klubowych – LEGII WARSZAWA!

Rywalem wojskowych był zespół AZS UM Łódź, młody, ambitny i – jak mówiło się w kuluarach – groźny w indywidualnych pojedynkach. Ale tego dnia łodzianie mieli przeciwko sobie nie tylko silniejszy skład, lecz także Legijną pewność i determinację, której nie dało się nie zauważyć.

Od pierwszej lotki jasne było, że Legia przyszła po swoje.

Spotkanie otworzył debel męski, w którym na kort wyszli Adrian Krawczyk i Szymon Ślepecki. Zagrali koncertowo. Pewność siebie, szybkość i świetna komunikacja sprawiły, że duet z Łodzi – Adam Mendrek i Andi Fadel Muhammad – nie miał wiele do powiedzenia. Legioniści zwyciężyli 15:4 i 15:13, a publiczność poczuła, że to może być mecz pod pełną kontrolą.

W ślad za męskim deblem poszła para kobieca – Kornelia Marczak i Kaloyana Nalbantova. Ich starcie z siostrami Kisiel było dynamiczne, pełne zmian rytmu, ale również w tym pojedynku Legia prowadziła grę. Wyniki 15:9 i 15:13 potwierdziły, że stołeczny klub zaczął ligowy sezon bez zbędnych nerwów.

Singliści przejmują scenę

Gdy na kort wszedł Dominik Kwinta, atmosfera na trybunach wyraźnie się zagęściła. Kwinta od pierwszych wymian narzucił swoje tempo i styl, nie pozwalając przeciwnikowi – Mateuszowi Danielakowi – rozwinąć skrzydeł. Wynik 15:7 i 15:10 to czysta demonstracja siły i badmintonowej dojrzałości.

W singlu pań również nie było wątpliwości. Jessica Orzechowicz grała niezwykle pewnie, a jej precyzyjne zagrania nie pozwoliły Annie Dudzie wejść w mecz. Kolejny punkt dla Legii – 15:8, 15:7 – i na tablicy wyników zrobiło się bardzo komfortowo.

Jedyny moment, w którym kibice gospodarzy mogli poczuć cień niepokoju, przyniósł drugi singiel mężczyzn. Mateusz Golas walczył ambitnie, ale Andi Fadel Muhammad zaprezentował tego dnia doskonałą dyspozycję i wywalczył honorowy punkt dla AZS-u. Wynik 6:15 i 11:15 zmienił jedynie detalicznie obraz meczu, ale nie jego wymowę.

Finisz w stylu mistrzów

Kaloyana Nalbantova, która wcześniej błysnęła w deblu, w singlu pokazała jeszcze więcej zimnej krwi. Jej zwycięstwo nad Marią Kisiel 15:5 i 15:7 było potwierdzeniem, że forma Bułgarki rośnie, a Legia ma w swoich szeregach zawodniczkę, która może decydować o wynikach najważniejszych starć.

Na zakończenie gospodarze postawili kropkę nad „i”. W mikście Krawczyk i Marczak wyszli na kort po raz drugi, kończąc mecz z energią i pewnością typową dla mistrzów. Wynik 15:5, 15:7 przeciwko Danielakowi i Stankiewicz był dobitnym finałem całego starcia.

Legia Warszawa 6 – AZS UM Łódź 1

Mocny sygnał dla ligi!

To było zwycięstwo nie tylko okazałe, ale przede wszystkim dojrzałe i wyważone. Legioniści pokazali, że są zespołem kompletnym, świadomym swojej wartości, ale jednocześnie głodnym kolejnych sukcesów.

Pierwszy krok na drodze po mistrzostwo wykonany został pewnie i efektownie. Jeżeli Legia będzie utrzymywać takie tempo, ekstraligowy sezon może znów zakończyć się świętowaniem w Warszawie.

Legioniści stanęli na wysokości zadania. Marsz po tytuł trwa.